5.07.2014

Rozdział 2

          Ostatni tydzień szkoły mijał spokojnie. Arielka wiele razy rozmyślała o nowej szkole. Zastanawiała się jakie będą lekcje, jacy nauczyciele, czy są zbyt wymagający, czy raczej podchodzą na luzie do nauki. Jej głowę również zaprzątały inne istoty z Drugiego Wymiaru. Nigdy przedtem nie spotkała nikogo innego poza Czarodziejami z jej wioski. Wampiry, Wilkołaki, Zmiennokształtni i Czarodzieje nie chcą się ujawniać ludziom ponieważ boją się ich reakcji na istoty z filmów i książek w prawdziwym życiu. Żaden Nadnaturalny nie jest pewny reakcji istot kuli ziemskiej.
          Czwartkowe popołudnie Arielka siedziała w swoim pokoju. Przed sobą miała rodzinny złoty łuk z imicjałami T.K.A.V.T.F. Jej ojciec twierdził, że łuk jest magiczny, ale Arielka nigdy nie widziała żeby łuk jej taty różnił się od zwykłych łuków innych ludzi z wioski Harrais.
Dziewczyna zastanawiała się czy zabrać łuk ze sobą. Nie chciała zostawić go, bo to była jedyna pamiątka po jej ojcu, a równocześnie bała się, że jeśli ktoś go ukradnie to już nigdy by nie mogła trzymać rzeczy, którą kiedyś trzymał jej tata.
- Zastanawiasz się co masz z nim zrobić? - Spytała kobieta w średnim wieku. Nastolatka lekko podskoczyła słysząc głos Gabrielli. - Przepraszam, że Cię wystraszyłam.
- Nic się nie stało, po prostu zamyśliłam się i nie słyszałam kiedy weszłaś. I tak, nie wiem czy mam go wziąć czy zostawić.
- Ja bym go zabrała. A nawet mam coś co Ci pomoże go mieć przy sobie.
- Co takiego?
- Zaklęcie by przedmioty mogłyby się zmniejszyć i na powrót powrócić do swych rozmiarów.
- Skąd znasz takie zaklęcie?
- Mieszkało się wśród czarodziejów to zawsze coś się tam przeczytało z książek innych dzieci. - Przy ostatnich słowach kobieta puściła oko do dziewczyny. - Powiesz mi co oznaczają te litery? - Wskazała imicjały wygraderowane na łuku.
- "Thony. Katherin. Arielka. Valkir. Together. Forever." - Przez chwilę siedziały w pokoju w absolutnej ciszy. W końcu Arielka ją  przerwała.
- Pokażesz mi to zaklęcie?
- Tak oczywiście. - Gabriella wyciągnęła z kieszeni fartucha stary notesik, przewróciła parę kartek i podała go Arielce.
- "Z dużego na małe się zmień, bym lepiej mogła ukryć cię." - Po tym zdaniu złoty łuk zrobił się malutki i wyglądał jak wisiorek. - Się. Teraz spróbuję drugiego zaklęcia. "Z małego na powrót w duże wróć" - Łuk na powrót stał się duży. Kobieta szeroko się uśmiechnęła.
- Również sama możesz tworzyć zaklęcia. Tylko pamiętaj by były dobrej intencji... Za pięć minut będzie kolacja. - Kobieta wstała i wolnym krokiem szła w stronę drzwi.
- Dobrze i dziękuję. - Arielka znowu zmniejszyła łuk i zawiesiła go na łańcuszku który przywiesiła na szyi.
Dziewczyna zeszła do kuchni skąd wydobywał się cudowny zapach domowej zapiekanki.
- Pojedziesz jutro ze mną? - Spytała nastolatka między kęsami.
- Oczywiście. - Powiedziała Gabriella z uśmiechem. - I będę pisała mejle. - Obie zaczęły się śmiać.
- Kiedy nauczyłaś się używać komputera?
- W tedy kiedy Ty chodziłaś do lasu uczyć się czarów. I nie chwaląc się idzie mi całkiem dobrze. Więc codziennie sprawdzaj swoją skrzynkę bo w każdej chwili mogę Ci wysłać wiadomość.
- Dobrze Gabi. - Dziewczyna uśmiechnęła się. - Kolacja była na prawdę dobra, ale pójdę już do pokoju się położyć. Jestem zmęczona a jutro muszę wcześnie wstać. Dobranoc. - Nastolatka wstała, odłożyła talerz do zmywarki po czym przytuliła Gabriellę i udała się do swojego pokoju. Zmęczona umyła tylko zęby oraz przebrała się do piżamy, która składała się z krótkich sportowych spodenek oraz zwykłej luźnej bluzki. Następnie położyła się do łóżka. Nie minęła nawet sekunda a Arielka już spała.
          Thony i Katherin biegną w stronę największej walki. Wokoło ludzie ginęli od łuków, mieczy i ognia, który zajął wszystkie domy. Zwykli ludzie walczyli z doświadczonymi wojownikami Króla Ciemności. Ubrani byli w czarne skórzane ubrania bojowe, do których przyczepiona była różnoraka broń. Nie przejmowali się kogo zabijali, czy to było dziecko, kobieta w ciąży, czy chory starzec. Rodzice Arielki walczyli z najsilniejszym wojownikiem. Z samym Panem Drugiego Wymiaru, który prezentował się władczo i groźnie w swoim bojowym mundurze.  Czarne skórzane spodnie, czarną bliska ze skórzanymi pasami na broń.
Wysoki, szczupły mężczyzna z jasną cerą, szpiczastym nosem, wystającymi policzkami, ciemnymi oczami i gęstymi brązowymi włosami. Uniósł ręce, w których trzymał miecz wycelowany w serce Thonego. Szybkim ruchem pchnął miecz. Ojciec Arielki upadł na kolana, spoglądając na swojego zabójcę po czym jego ciało upadło na ziemię. Dziewczynka widziała jak dusza opuszcza ciało jej ojca. W tym samym momencie wkurzona Katherin rzuciła się ze swoim mieczem na Władcę Ciemności. Ten tylko wyciągnął przed siebie miecz, który zaczął płonąć czarnym ogniem. Zaskoczona Katherin stanęła w miejscu przyglądając się mieczu. Stała tak zahipnotyzowana nie mając pojęcia, że Władca przybliżył się do niej. Złapał ja za plecy a ognisty miecz wbił w jej klatkę piersiową. W oczach kobiety pojawiły się łzy spoglądając na swoją córkę ukrytą w krzakach. Mała Arielka widziała jak usta mamy układają się w dwa słowa "Kocham Cię" po których jej oczy zaszły mgłą. Pan Ciemności odsunął od niej rękę i wyciągnął swój miecz, który stracił blask płomieni. Z złowieszczym śmiechem triumfu patrzył na ciało zmarłych.
          Arielka obudziła się cała spocona a po jej policzkach płynęły łzy. Wiedziała, że był to sen, który od czasu do czasu dręczy ją odkąd jej rodzice zostali zamordowani wraz z innymi mieszkańcami Harrais. Energicznie potrząsnęła głową by wspomnienia wyleciały jej z głowy. Nie chciała by zadręczały ją w tak ważnym dniu.
Wstała z łóżka gnając prosto do łazienki wsiąść prysznic. Kiedy poczuła się na tyle odprężona by mogła przygotować się na rozpoczęcie roku szkolnego. Zakręciła wodę, owinęła się ręcznikiem a następnie umyka zęby. Przeszła do pokoju, gdzie poprzedniego dnia na krześle zostawiła swoje ubrania. Biała bluzka na ramiączkach, czarną spódniczkę sięgającą połowy ud, miętowy, żakiecik z podwiniętymi rękawami oraz miętowe baleriny.
Arielka usiadła przy toaletce spoglądając na swoje odbicie w lustrze. Lekko okrągła twarz, duże czarne oczy z gęstymi i długimi rzęsami,  drobny nos, pełne usta, opiekować cera, długie do bioder srebrne włosy oraz tatuaż, który przypominał koronkową girlandę. Dziewczyna westchnęła. Sięgnęła po podkład i starannie nakładała go na twarz, następnie wzięła puder, eyeliner oraz tusz.
Po ukończonym make up-ie Arielka uśmiechnęła się z uzyskanego efektu, ponieważ po jej tatuażu nie było śladu. Sięgnęła po szczotkę i spinki  do włosów. Przedziałek zrobiła na środku głowy rozdzielając grzywkę. Następnie zaplotła ją  po dwóch stronach głowy w warkocze, gdzie spięła je z tyłu głowy spinką w kształcie róży. Resztę włosów rozczesała. Arielka wzięła szczotkę, odtwarzacz mp3 i słuchawki oraz szkicowniki i przybory do czarnej skórzanej średniej wielkości torby. Powiesiła ją na prawym łokciu.
Idąc do kuchni torbę postawiła w przedpokoju na komodzie.
- Dzień dobry. - Powiedziała nastolatka siadając do stołu, gdzie czekał na nią talerz z kanapkami i kubek soku pomarańczowego.
- Widaj śnieżynko. Ślicznie wyglądasz.
- Dziękuję. O której jedziemy?
- Jak zjesz śniadanie.
- To ja się za nie zabieram. - Kobieta uśmiechnęła się.
Piętnaście minut później Gabriella wyjeżdżała z podjazdu swoim Fiatem Padną. Jechali leśnymi drogami w ciszy. Arielka w zamyśleniu wyglądała przez szybę.
- Wiesz, jak tak teraz patrzę to szkoła wcale nie jest daleko od naszego domu.
- Mylisz się. Spotkanie zaczyna się w środku lasu a  stamtąd zostawcie przeniesieni do Akademii.
- Przez portal? - zdziwiła się nastolatka patrząc na kobietę.
- Prawdopodobnie. Gdzie masz naszyjnik, który dała Ci Katherin?
- W torbie. Zaraz go założe.- Arielka wyciągnęła z torby naszyjnik z czarnym kamieniem, który w niektórych miejscach jest wklęsły a w innych wypukły z lekko ostrymi krawędziami. Kamień podtrzymują srebrne, układające się w fale macki, które łączą się w łańcuszek. Spojrzała na niego smutnym wzrokiem, lekko gładząc kamień kciukiem. Po chwili założyła go chowając pod bluzkę. Spowrotem obróciła głowę w stronę szyby wpatrując się w mijane drzewa.





Hej Wam ;) Pewnie bym ten rozdział dodała jutro ale jechałam do babci na grilla i troszkę mi się nudziło więc postqnowiłam spisać rozdział na bloga. Muszę przyznać, że nie lubię pisać na telefonie ale innego wyjścia nie miałam. Mam nadzieję, że rozdział się Wam spodoba i liczę na szczere opinie. 
Pozdrawiam :*

3 komentarze:

  1. Jejuś! Jakie to jest boskie! (Wiem powtarzam się) Ale co innego mogę powiedzieć, jak mam bardzo ograniczony zakres słów, bo nie czytam książek XD To jest zajeb*ste i tyle! Nic dodać, nic ująć! Jedyne co chcę Ci powiedzieć (Taka rada XD) napisałaś "wziąść" a pisze się "wziąć". Nie to, że się czepiam czy coś i wgl umrzesz za błąd, ale chciałam Ci to powiedzieć, żebyś przypadkiem kiedyś nie zrobiła takiego błędu :) Ja akurat jestem strasznie wyczulona na błędy xd i one mi się rzucają w oczy XD To do następnego <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, że wytknęłaś mi błąd, bo niestet czasem je robię choćby nie wiem jak się starała. :)
      Cieszę sie, że rozdział Ci się podoba i dziękuję za miłe słowa :D

      Usuń
  2. Cieszę się, że Ci się podoba :D Może uda mi się w tym tygodniu coś dodać ale nic nie obiecuję :-)
    Jasne nie ma sprawy, zajrzę. Zachęcam również do przeczytania innych moich opowiadań ;)
    http://a-heart-on-fire.blogsoot.com
    http://gif-may-be-a-curse.blogspot.com
    http://przedstawicielka-dnia-i-nocy.blogspot.com
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń